czwartek, 1 października 2009

Aravind Adiga "Biały tygrys"


... żaden chłopiec nie pamięta tak dobrze, czego się nauczył, jak ten, któremu naukę przerwano...

W Indiach nie mamy dyktatury. Nie mamy tajnej policji.
Bo mamy kojec.
(...)
Nigdy wcześniej w całej historii ludzkości tak niewielu nie zawdzięczało tak wiele tak wielu, Panie Jiabao. W tym kraju garstka ludzi nauczyła pozostałe 99,9 procent - pod każdym względem równie silnych, równie utalentowanych, równie inteligentnych - egzystować w stanie permanentnej służebności. Służebności tak głębokiej, że może Pan włożyć człowiekowi do ręki klucz do jego emancypacji, a on go z przekleństwem na ustach odrzuci.

niedziela, 21 czerwca 2009

Bernhard Schlink "Lektor"


Dlaczego? Dlaczego to, co było piękne, blaknie, kiedy wracamy do tego pamięcią, kruszy się i rozpada, bo kryło okropną prawdę? Dlaczego zalewa nas żółć na wspomnienie szczęśliwego małżeństwa, kiedy okazuje się,że jedno z partnerów przez te wszystkie lata miało kochanka? Bo co? Bo nie można być w takiej sytuacji szczęśliwym? Ale przecież było się szczęśliwym! Czasami, kiedy koniec jest bolesny, wspomnienie nie odpowiada prawdzie o szczęściu. Czy o szczęściu może być mowa tylko wtedy, kiedy jest wieczne? I boleśnie może się skończyć tylko to, co było bolesne, bolesne bólem nieświadomym albo niezauważonym? Ale co może być bardziej nieświadome niż niezauważony ból?

Co moja generacja miała tak naprawdę począć z informacjami na temat okrucieństw popełnianych w czasie eksterminacji Żydów? Nie mogliśmy mniemać, że zdołamy pojąć to, co nie do pojęcia, nie wolno nam było porównywać tego, co jest nie do porównania, nie wolno nam było o to pytać, bo pytający czyni te okrucieństwa, także kiedy ich nie kwestionuje, przedmiotem komunikacji, zamiast traktować je jako coś, w obliczu czego można tylko z przerażenia , wstydu i poczucia winy zamilknąć.

Przełożyła Karolina niedenthal
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA

poniedziałek, 18 maja 2009

Antonina Kozłowska "Czerwony rower"


Spojrzałam na szerokie plecy mojego męża, tak bliskiego mi, a tak dalekiego. Tak jak już tyle razy wcześniej uderzyło mnie spostrzeżenie, że to właśnie jest miłość - patrzenie, jak ktoś najbliższy przebiera się w dres, sika, jak zasypia przed telewizorem... Tak to po prostu wygląda i nie ma nic więcej. To wszystko, co możemy dostać od losu: szczęk klucza w drzwiach wejściowych codziennie o tej samej porze i dotyk owłosionej łydki w nocy, okulary złożone na szafce przy łóżku i kubek parującej herbaty. Tak wygląda miłość i małżeństwo, kiedy ślubne ubrania są już o dwa rozmiary za małe, a w mózgu oksytocyna zajmuje dopaminę.

Dzieci są jak pisanie - jeśli je masz, ci, którzy nie mają, zazdroszczą ci i podziwiają, jak gdyby nie byłą to najprostsza, biologiczna ludzka zdolność, urodzić młode i zadbać, żeby dożyły dorosłości. Jeśli je masz, czujesz się jak wyrobnik i nie rozumiesz, dlaczego bezdzietna część ludzkości zazdrości ci najbardziej niewdzięcznej, wyczerpującej, syzyfowej pracy, jaką można wykonywać.

Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2009

wtorek, 5 maja 2009

Jerzy Stuhr "Stuhrowie. Historie rodzinne".


Zrozumiałem, wtedy jeszcze pewnie intuicyjnie, że to, co wyróżnia mnie w grupie, to umiejętność recytacji. Bo gdy cię odtrącą, a ty znajdziesz w sobie coś, co zyskuje ci szacunek u ludzi, to trzymasz się tego jak ostatniej deski ratunku. To jest twój los w kieszeni. Od tamtej chwili nie bałem się już być inny. Przeciwnie, coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że moim przeznaczeniem jest życie obok grupy. Już wtedy wiedziałem, ze do żadnej organizacji się nie zapiszę. Do żadnej partii. Życie stadne nie było moim sposobem na istnienie w społeczeństwie. To jest cecha, którą odziedziczyłem po ojcu. On też całe życie był gdzieś w środku.

(...)To zakotwiczenie w rodzinie, które nadaje sens całej gonitwie dnia codziennego. Bo tak naprawdę dopiero przełożenie naszych sukcesów na radość, jaką sprawiamy najbliższym, tworzy prawdziwą wartość naszych osiągnięć.

Życie zawodowe, walka o sukcesy tworzy człowieka, buduje jego wartość, ale bez rodziny nie ma właściwego wymiaru. Zwłaszcza w moim zawodzie, który tak bardzo podbija cechy narcystyczne.

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008

czwartek, 16 kwietnia 2009

Małgorzata Kalicińska "Miłość nad rozlewiskiem"


Lepiej być dobrym rzemieślnikiem niż do dupy artystą (Mania).

Wolność to stan umysłu (Pierre).

- Bo ty sobie umiesz to wyreżyserować (...)
- Elwira, każdy może. Musi tylko mieć świadomość twoją, moją, że "samo" to się może jajko stłuc. Każda z nas ma moc. Możliwość takiego poukładania sobie życia, żeby ono było fajne. A kobiety, sama wiesz, jakoś boją się być szczęśliwe. (Gosia)

wtorek, 17 marca 2009

Ann Patchett "Belcanto"


W pewnych sytuacjach ludzie zachowują się jak stado owiec. Kiedy jedni zaczynają się podnosić, reszta idzie za ich przykładem.

Niektórzy rodzą się po to, żeby tworzyć wspaniałe arcydzieła, a inni po to, żeby je doceniać.

- Proszę ją poprosić, żeby coś powiedziała - zwrócił się do Gena.
- Ale co?
- Cokolwiek. Nie ma znaczenia, co powie. Poproś, żeby wymieniła tytuły oper. Czy zgodzi się to zrobić?
Gen przekazał jego prośbę, na co Roxane Coss wzięła z ręki księdza maleńki telefon i przyłożyła do ucha.
- Halo? - powiedziała.
- Halo? - powtórzył jak papuga Manuel.
Śpiewaczka zerknęła na księdza i uśmiechnęła się. wymieniając tytuły oper, patrzyła mu prosto w oczy (...)
Wydawało się, że pierś księdza wypełnia jasne światło; jasność biła z jego oczu, wyciskając z nich łzy, a serce waliło tak mocno, jak zrozpaczony człowiek wali w nocy do drzwi kościoła. Nie był pewien, czy gdyby tylko zdołał, podnieść ręce, aby jej dotknąć, potrafiłby się opanować. Ale to nie miało znaczenia. Był zahipnotyzowany jej głosem, jego melodią, rytmicznym brzmieniem tytułów, jakie padały z jej ust do telefonu, a następnie dwie mile dalej spływały do ucha Manuela. W tym momencie księdza ogarnęła pewność, że przeżyje to wszystko. Nadejdzie dzień, kiedy zasiądą z Manuelem przy kuchennym stole w jego małym mieszkanku pełnym płyt i będą bezwstydnie wspominać rozkosz tej chwili. Musiał przeżyć, choćby po to, aby wypić kawę z przyjacielem. A kiedy będą wspominać, starając się przypomnieć sobie kolejność wymienianych przez nią tytułów, ojciec Arguedas będzie wiedział, że znich dwóch to on miał tego dnia większe szczęście, ponieważ to na niego wtedy patrzyła.

- Ludzie kochają się z róznych powodów - zauważyła Roxane (...) Zazwyczaj jesteśmy kochani za to, co potrafimy robić, a nie za to, jacy jesteśmy. To nie takie złe: być kochanym za to, co się potrafi robić.
- Ale to drugie jest znacznie lepsze - odparł Gen.
Roxane podciągnęła nogi na krzesło i objęła rękoma kolana, przyciskając je do piersi.
- To prawda. Z przykrością przyznaję, żę to prawda. Kiedy ktoś kocha nas za nasz talent, czujemy się mile połechtani, ale czy to wystarczający powód, żeby odwzajemnić tę miłość? Kiedy natomiast ktoś kocha nas za to, jacy jesteśmy, oznacza to, że musiał nas dobrze poznać, a co za tym idzie, my także musieliśmy dobrze go poznać. - Uśmiechnęła sie do Gena.

Przełożyła Aleksandra Wolnicka
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2008

sobota, 21 lutego 2009

Emily Giffin "Dziecioodporna"

Podświadomie podpisuję się pod stwierdzeniem, że jeśli człowiek czymś się martwi, zmniejsza się prawdopodobieństwo, że to coś rzeczywiście się wydarzy. No cóż, chcę powiedzieć, że to wcale nie działa w ten sposób. Rzecz, której najbardziej się boisz, i tak może się przydarzyć. A kiedy już się tak staje, tym bardzie czujesz się oszukana, że strach cię przed nią nie uchronił.

Ludzie poszukują selektywnych rad. Proszą o nie ludzi, którzy podzielają ich instynkty. Doradzą im to, co i tak zamierzają zrobić.

Tłumaczenie Anna Gralak
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2007

sobota, 31 stycznia 2009

Nicola Kraus & Emma McLaughlin "Niania w nowym Jorku"


- Moja droga, zasada numer jeden w dniu św. Walentego - wykłada, gdy popijamy wodę z cytryną i podziwiamy nasze polakierowane paznokcie u nóg,. - Ważniejsze jest okazać samemu sobie trochę miłości, niż mieć mężczyznę, który podaruje ci coś w złym kolorze i rozmiarze.
Przełożył Rafał Śmietana
Wydawnictwo Znak, Kraków 2003

sobota, 24 stycznia 2009

Carlos Ruiz Zafon "Gra anioła"


Zawiść jest religią przeciętniaków. Umacnia ich, łagodzi gryzące niepokoje, a wreszcie przeżera duszę i pozwala usprawiedliwiać nikczemność i zazdrość do tego stopnia, iż zaczynają je uważać za cnoty...

Człowiek staje się takim, jakim widzą go oczy pożądanej osoby.

Nawet najtragiczniejsze wiadomości przynoszą ulgę, kiedy okazują się tylko potwierdzeniem naszych najgorszych przeczuć.

Takich co mają chęci i talent jest wielu, a mimo to większość z nich nigdy do niczego nie dochodzi. To tylko punkt wyjścia, by cokolwiek w życiu zrobić. Wrodzony talent jest jak siła dla sportowca. Można urodzić się z większymi lub mniejszymi zdolnościami. Ale nikt nie zostaje sportowcem tylko i wyłącznie dlatego, ze urodził się wysoki, silny lub szybki. Tym, co czyni kogoś sportowcem lub artysta, jest praca, praktyka i technika. Wrodzona inteligencja jest tylko i wyłącznie amunicją. Żeby ją skutecznie wykorzystać, musisz przekształcić swój umysł w precyzyjną broń.

Milczenie jest potrzebne tylko wtedy, kiedy nie ma się nic ważnego do powiedzenia. Milczenie sprawia, że nawet głupcy przez chwilę zdają się mędrcami.

Człowiek nie jest do końca świadom zachłanności, która kryje się w jego sercu, dopóki nie usłyszy słodkiego brzęku monet w kieszeni.

- A wie pan, co jest najlepszego w złamanym sercu? - zapytała bibliotekarka.
Pokręciłem głową.
- Tak naprawdę można je złamać tylko raz. Reszta to ledwie zadrapania.

Dobre słowo jest łatwą przysługą niewymagającą ani krzty poświęcenia, a czasem wartą więcej niż prawdziwy dobry uczynek.

Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać.

Starość jest wodą na młyn łatwowierności. Kiedy śmierć stuka do drzwi, sceptycyzm wskakuje przez okno. Wystarczy mały zawalik, a człowiek gotów jest uwierzyć nawet w Czerwonego Kapturka.

Strach jest oznaką rozsądku. Tylko skończeni głupcy niczego się nie boją.

Książki mają duszę, dusze tych, którzy je piszą, którzy je czytają i którzy o nich marzą.

Przełożyli Katarzyna Okrasko i Carlos Marrodan Casas
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A.
Warszawa 2008

środa, 7 stycznia 2009

Kamil Durczok "Wygrać życie"













Zaprogramowanie na zwycięstwo w tej walce sprawia, że masz wpływ na to, co się dzieje. Bez tego jesteśmy bezwolni. Zakładamy też wtedy, że jest jakaś rzeczywistość niezależna od nas, na którą nie mamy żadnego wpływu. To odbiera ludziom nadzieję na wygraną. No, przynajmniej część nadziei. Nawet jeśli tak jest, nie wolno ludziom o tym mówić. To jest wojna, a na wojnie raz się wygrywa, raz się przegrywa. Ale każdy, ruszając do boju, musi zakładać, że wygra.
Rozmowy przeprowadził Piotr Mucharski
Wydawnictwo Znak, Kraków 2005

niedziela, 4 stycznia 2009

"Chłopiec z latawcem" Khaled Hosseini













Tak naprawdę istnieje tylko jeden grzech. Kradzież. Każdy grzech to jakaś forma kradzieży (...) - Kto zabija, kradnie czyjeś życie - tłumaczył Baba. - Kradnie żonie męża, dzieciom ojca. Kto kłamie, kradnie komuś innemu prawo do prawdy. Kto oszukuje, okrada kogoś z prawa do uczciwego prowadzenia interesów (...)
- Amir, nie ma gorszego czynu niż kradzież - dodał Baba. Kto bierze to, co do niego nie należy, wszystko jedno, czy życie, czy kawałek chleba... Pluję na kogoś takiego. Niech Bóg ma w swojej opiece złodzieja, który stanie na mojej drodze. Rozumiesz?
Przed oczyma stanął mi przerażający, ale i ekscytujący widok Baby, okładającego złodzieja pięściami.
- Zrozumiałem, Baba.
- A jeśli Bóg istnieje, to ma na głowie ważniejsze sprawy niż zastanawianie się, czy piję, czy nie jem wieprzowiny...

Zawsze bardziej boli stracić coś, co się miało, niż od początku tego nie mieć.

Przekład Jan Rybicki
Warszawa 2008
, Wydawnictwo Amber, wydanie II