wtorek, 17 marca 2009

Ann Patchett "Belcanto"


W pewnych sytuacjach ludzie zachowują się jak stado owiec. Kiedy jedni zaczynają się podnosić, reszta idzie za ich przykładem.

Niektórzy rodzą się po to, żeby tworzyć wspaniałe arcydzieła, a inni po to, żeby je doceniać.

- Proszę ją poprosić, żeby coś powiedziała - zwrócił się do Gena.
- Ale co?
- Cokolwiek. Nie ma znaczenia, co powie. Poproś, żeby wymieniła tytuły oper. Czy zgodzi się to zrobić?
Gen przekazał jego prośbę, na co Roxane Coss wzięła z ręki księdza maleńki telefon i przyłożyła do ucha.
- Halo? - powiedziała.
- Halo? - powtórzył jak papuga Manuel.
Śpiewaczka zerknęła na księdza i uśmiechnęła się. wymieniając tytuły oper, patrzyła mu prosto w oczy (...)
Wydawało się, że pierś księdza wypełnia jasne światło; jasność biła z jego oczu, wyciskając z nich łzy, a serce waliło tak mocno, jak zrozpaczony człowiek wali w nocy do drzwi kościoła. Nie był pewien, czy gdyby tylko zdołał, podnieść ręce, aby jej dotknąć, potrafiłby się opanować. Ale to nie miało znaczenia. Był zahipnotyzowany jej głosem, jego melodią, rytmicznym brzmieniem tytułów, jakie padały z jej ust do telefonu, a następnie dwie mile dalej spływały do ucha Manuela. W tym momencie księdza ogarnęła pewność, że przeżyje to wszystko. Nadejdzie dzień, kiedy zasiądą z Manuelem przy kuchennym stole w jego małym mieszkanku pełnym płyt i będą bezwstydnie wspominać rozkosz tej chwili. Musiał przeżyć, choćby po to, aby wypić kawę z przyjacielem. A kiedy będą wspominać, starając się przypomnieć sobie kolejność wymienianych przez nią tytułów, ojciec Arguedas będzie wiedział, że znich dwóch to on miał tego dnia większe szczęście, ponieważ to na niego wtedy patrzyła.

- Ludzie kochają się z róznych powodów - zauważyła Roxane (...) Zazwyczaj jesteśmy kochani za to, co potrafimy robić, a nie za to, jacy jesteśmy. To nie takie złe: być kochanym za to, co się potrafi robić.
- Ale to drugie jest znacznie lepsze - odparł Gen.
Roxane podciągnęła nogi na krzesło i objęła rękoma kolana, przyciskając je do piersi.
- To prawda. Z przykrością przyznaję, żę to prawda. Kiedy ktoś kocha nas za nasz talent, czujemy się mile połechtani, ale czy to wystarczający powód, żeby odwzajemnić tę miłość? Kiedy natomiast ktoś kocha nas za to, jacy jesteśmy, oznacza to, że musiał nas dobrze poznać, a co za tym idzie, my także musieliśmy dobrze go poznać. - Uśmiechnęła sie do Gena.

Przełożyła Aleksandra Wolnicka
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2008