


- Widzisz - Elizabeth niosła wskazujący palec do góry - jednak coś się zmienia na lepsze.
Andrew jakoś tak dziwnie na nią popatrzył.
- W takim mieście jak Lwów za pieniądze możesz mieć wszystko, ale spróbuj coś kupić na prowincji. Zastaniesz puste półki jak za czasów komunizmu, ocet, zapałki i tania, niejadalna kiełbasa.
- To też się zmieni.
- Najpierw musi się coś zmienić w ludziach, a to długi proces.
Dolał jej wina, Elizabeth stuknęła się z nim kieliszkiem.
- Wypijmy za Ukrainę twoich marzeń.
- Są inne, ważniejsze toasty - powiedział.
- Nie ma - odrzekła z przekonaniem - nie może być nic ważniejszego niż własna ojczyzna. Bez niej jesteśmy nikim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz