wtorek, 5 maja 2009

Jerzy Stuhr "Stuhrowie. Historie rodzinne".


Zrozumiałem, wtedy jeszcze pewnie intuicyjnie, że to, co wyróżnia mnie w grupie, to umiejętność recytacji. Bo gdy cię odtrącą, a ty znajdziesz w sobie coś, co zyskuje ci szacunek u ludzi, to trzymasz się tego jak ostatniej deski ratunku. To jest twój los w kieszeni. Od tamtej chwili nie bałem się już być inny. Przeciwnie, coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że moim przeznaczeniem jest życie obok grupy. Już wtedy wiedziałem, ze do żadnej organizacji się nie zapiszę. Do żadnej partii. Życie stadne nie było moim sposobem na istnienie w społeczeństwie. To jest cecha, którą odziedziczyłem po ojcu. On też całe życie był gdzieś w środku.

(...)To zakotwiczenie w rodzinie, które nadaje sens całej gonitwie dnia codziennego. Bo tak naprawdę dopiero przełożenie naszych sukcesów na radość, jaką sprawiamy najbliższym, tworzy prawdziwą wartość naszych osiągnięć.

Życie zawodowe, walka o sukcesy tworzy człowieka, buduje jego wartość, ale bez rodziny nie ma właściwego wymiaru. Zwłaszcza w moim zawodzie, który tak bardzo podbija cechy narcystyczne.

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008

Brak komentarzy: