wtorek, 5 sierpnia 2008

"Prawiek i inne czasy" Olga Tokarczuk














Gdy zamknęli sklepienia piwnic, zaczęli mówić w tym miejscu "dom", lecz dopiero gdy zbudowali dach i uwiecznili go wiechą, stał się domem na dobre. Dom zaczyna być wtedy. gdy jego ściany zamkną w sobie kawał przestrzeni. To ta zamknięta przestrzeń jest duszą domu.

Przynosili jej kompoty i zdobyte za ogromne pieniądze pomarańcze. Powoli godzili się z myślą, że Misia umrze. Pójdzie gdzie indziej. Ale najbardziej bali się tego, że w ferworze umierania, tego oddzielania się duszy od ciała czy zanikania biologicznej struktury mózgu, na zawsze przepadnie Misia Boska, przepadną wszystkie jej przepisy kulinarne, znikną na zawsze sałatki z wątróbką i rzodkwi, jej kakaowe ciasta z polewą, pierniki i, w końcu, jej myśli, słowa, zdarzenia, w których brała udział, zwyczajne jak jej życie, a jednak - każdy z nich był tego pewien - podszyte ciemnością i smutkiem: że świat nie jest człowiekowi przyjazny, i jedyne, co da się zrobić, to znaleźć dla siebie i bliskich muszlę, i tam trwać aż do uwolnienia. Gdy patrzyli na Misię siedzącą na łóżku, z nogami przykrytymi kocem i nieobecną twarzą, zastanawiali się, jak wyglądają jej myśli. Czy są porwane, poszarpane, tak jak jej słowa, czy może ukryte w głębi umysłu zachowały całą swoją świeżość i siłę albo zmieniły się w czyste obrazy, pełne kolorów i głębi. Liczyli się także z tym, że Misia przestała myśleć. To by znaczyło, że muszla była nieszczelna, a Misię dopadł chaos i zniszczenie jeszcze za życia.
Misia zaś, zanim po miesiącu umarła, cały czas widziała lewą stronę świata. Czekał tam na nią anioł stróż, który zawsze zjawiał się w naprawdę ważnych momentach.

Brak komentarzy: